Rozdanie Oscarów to gratka dla fanów filmowych i osób, które darzą zainteresowaniem współczesną popkulturę – i choć gala już za nami, warto rozmawiać nie tylko o największych zwycięzcach, ale i o przegranych. Nie martwcie się, jeśli przegapiliście to Oscarowe szaleństwo, bo nigdy nie jest za późno, żeby nadrobić zaległości. A niektóre z nich naprawdę warto! Które i dlaczego? Przygotowaliśmy krótkie zestawienie 4 wyjątkowych nominacji z tegorocznego rozdania:
Dlaczego? Dla wzruszeń… Ten film jest bez wątpliwości największym zwycięzcą tegorocznych Oscarów – zasłużenie. Guillermo del Toro wciąga nas w bajkowy, magiczny świat, który, wbrew pozorom, wcale nie jest wykreowany w sposób dziecinny. Jest to baśń dla dorosłych, pełna uniwersalnych lekcji i wspaniałych, bezpretensjonalnych motywów miłości, walki dobra ze złem oraz piękna. Precyzyjnie wykreowany klimat sprawia, że „Kształt wody” oglądamy z przyjemnością, bo żaden detal nie jest przypadkowy. Nie zapomnijcie dodać go do swojej listy!
Dlaczego? Trudno wymienić jeden atut. Ten film to perełka na tle Oscarowych produkcji, wyróżniająca się nieszablonowym scenariuszem (za który film dostał nagrodę) i… gatunkiem (horror). Historia na pozór absurdalna, w rzeczywistości jest subtelnym thrillerem o podłożu społecznym, biorącym pod lupę mikroagresje, z jakimi spotykają się afroamerykanie, dotykając jednocześnie głęboko zakorzenionych uprzedzeń, które ukryte są za liberalną fasadą współczesnych Stanów. To debiut reżyserski Jordana Peele, którego miłość do filmu aż wycieka z ekranu – bawi się konwencją, skutecznie i precyzyjnie budując napięcie, które uchodzi z nas przy scenach komediowych. Nie dajcie się zniechęcić faktem, że to horror!
Dlaczego? Elegancja i kunsztowność sprawiają, że z fascynacją oglądamy ten dość monotonny film. To nieszablonowa historia o artystycznym geniuszu modowym i (toksycznej) miłości, która uwodzi klasycznie brytyjskim klimatem i niepokojącą relacją głównych bohaterów. Im dłużej go oglądamy, tym bardziej staje się mroczny. Abstrahując od fabuły, nie da się nie docenić strony wizualnej dzieła i świetnego aktorstwa elektryzującego duetu Daniela Day-Lewis i Vicky Krieps.
Dlaczego? Dla humoru! Zwłaszcza dla fanów komedii i pięknej katastrofy, jaką był film „The Room”. To właśnie o nim, „najgorszym filmie świata”, i jego twórcy, opowiada „The Disaster Artist”. Wspaniała kreacja Jamesa Franco i liczne sceny, które próbują odtworzyć kulisy powstawania dzieła Tommy’ego Wiseau, śmieszą, ale i uczłowieczają tę zagadkową postać. Przed obejrzeniem tego filmu – seans oryginału obowiązkowy!
A jeśli nie macie nastroju albo czasu na maraton filmowy, warto nadrobić chociaż relację z gali – dla celów kulturoznawczych oczywiście! Jak co roku, rozdanie Oscarów to nie tylko miejsce na docenienie najlepszych nowych dzieł kinematograficznych, ale przede wszystkim fascynujące targowisko próżności. Warto obserwować gwiazdy i ich stylizacje podczas rozdań nagród, ponieważ właśnie tam ukazują się w swojej najlepszej wersji glamour. Nie da się też nie zwrócić uwagi na nieskazitelną cerę aktorek (i innych twórców), które przed Oscarami dopinają swoje rutyny pielęgnacyjne na ostatni guzik, żeby ich skóra pięknie się prezentowała podczas najważniejszego wydarzenia filmowego roku.
Jeśli również chcesz być świadkiem prawdziwej metamorfozy swojej skóry, sięgnij po serię TERAPIA ŚLUZEM ŚLIMAKA od Biotaniqe, która przywróci jej gładkość, elastyczność i promienny wygląd.